Większość mieszkań czy domów kupowana jest przy pomocy kredytu hipotecznego. Otrzymanie go nie jest tak proste, jak zakupy na raty czy pożyczka gotówkowa. Zanim zdecydujemy się na poszukiwanie nieruchomości, a już na pewno zanim podpiszemy umowę przedwstępną lub deweloperską, koniecznie należy sprawdzić, na ile pieniędzy w formie kredytu możemy tak naprawdę liczyć.

 

Trzeba mieć świadomość, że cena, którą musimy zapłacić za mieszkanie, jest jedną z kilku pozycji, które znajdą się na rachunku końcowym tej transakcji. Do niej należy jeszcze doliczyć taksę notarialną za sporządzenie aktu sprzedaży, 2% podatek od czynności cywilno-prawnych (przy nieruchomościach z rynku wtórnego), prowizja dla biura nieruchomości za przeprowadzenie transakcji (średnio 2%). To koszty względnie stałe. Przy kredycie hipotecznym do listy płatności dochodzą jeszcze prowizja banku (czasem trafiają się promocje), ubezpieczenie kredytu do momentu wpisania hipoteki do księgi wieczystej, ubezpieczenie nieruchomości z cesją na bank (od różnych zdarzeń losowych), a bardzo często wymagana jest również polisa na życie kredytobiorcy.

Przeglądając oferty kredytowe różnych banków warto zwrócić szczególną uwagę właśnie na te dodatkowe koszty, bo zachwycając się niską ratą kredytową możemy przeoczyć fakt wysokich kwot dodatkowych, które wydatnie zwiększą co miesięczne wydatki. Może się wówczas okazać, że kredyt z wyższą ratą, ale niższą prowizją będzie mimo wszystko lżejszy dla naszego portfela.

Kolejną kwestią jest waluta kredytu. Kredyty złotówkowe są droższe niż walutowe. Jednak w przypadku kredytów w euro czy frankach szwajcarskich, które ze względu właśnie na niskie oprocentowanie są najpopularniejsze, trzeba się liczyć z ryzykiem kursowym. Rata i ogólny bilans zadłużenia zależy od kursu walut i są zmienne. Może się zdarzyć (i w czasie ostatnich kryzysów gospodarczych było bardzo częste), że w wyniku gwałtownych zmian kursowych saldo zadłużenia znacząco przewyższy kwotę zaciągniętego kredytu.

Następną zmienną mającą istotny wpływ na wysokość naszych obciążeń są stopy procentowe. Najczęściej umowy kredytowe podpisywane są na kredyty z oprocentowaniem zmiennym. Jeśli stopy procentowe rosną rośnie również nasza rata. Czasem nawet do kilkudziesięciu procent wzwyż. Rzadziej są obniżane, wówczas wysokość raty nieznacznie się obniża. Bardzo często jednak banki dość szybko reagują na podwyżki stóp, natomiast z ich obniżaniem lubią nieco poczekać, bo a nuż sytuacja na rynku znów się zmieni.

Rozpatrując nasz wniosek o przyznanie kredytu, banki akceptują niemal wszystkie rodzaje udokumentowanych dochodów. Niektóre są preferowane (umowa o pracę na czas nieokreślony), jednak na rozmowę z doradcą warto zabrać wszystkie dokumenty wskazujące na nasze źródła dochodów. Możemy się spodziewać dokładnego prześwietlenia. W tej sytuacji wszystko ma znaczenie – regularność spłaty raty za telewizor i wysokość salda na karcie kredytowej (przy ubieganiu się o kredyt warto ją spłacić, bo jest doliczana do kosztów życia zmniejszając naszą zdolność kredytową), terminowość płacenia rachunków itp. Każdy bank ma własne formularze z punktacją dla kandydatów. W jednym banku dziecko w rodzinie może być traktowane jako dodatkowe obciążenie i ryzyko (mniejsza zdolność), w drugim może być atutem, bo rodziny z dziećmi mogą zrezygnować z kolejnych wakacji i nowego samochodu, ale ratę za mieszkanie zapłacą (większa zdolność przy tych samych dochodach).

Dlatego wybierając kredyt warto poświęcić trochę czasu i dobrze zapoznać się z różnymi ofertami. Sytuacja na rynku zmienia się, tak jak atrakcyjność ofert. Trzeba mieć również świadomość, że kredyt to obciążenie długoterminowe, a zatem musimy ocenić, czy jesteśmy w stanie spłacać raty obecnie i czy będziemy w stanie spłacać ją w przyszłości w różnych warunkach (uwzględniając bieżące i potencjalne wydatki, obniżenie dochodów).